Wstęp

Chociaż mogłoby się wydawać, że pokój jest niezaprzeczalną wartością, o którą należy usilnie zabiegać, to jednak konflikty i wojny towarzyszyły ludziom od zarania. Wręcz można powiedzieć, że historia ludzkich wspólnot jest historią konfliktów, a nawet otwartych wojen. Same zaś wojny były inicjowane nie tylko często, ale wcale nierzadko z błahych powodów. Na skutek wojen ginęło wiele ludzi: żołnierzy i cywilów po wszystkich stronach konfliktu. Zniszczeniu ulegało wiele dóbr materialnych. W gruzy były zamieniane najwspanialsze budowle, niszczone były dzieła sztuki[1].

Jednak, podczas gdy w przeszłości konflikty miały zwykle lokalny charakter i niosły ograniczone terytorialnie zniszczenia, to nowoczesne konflikty, a zwłaszcza wojny światowe, mają totalny charakter. Z racji zastosowania nowoczesnych technologii odznaczają się wielką siłę rażenia ludzi i niszczycielską mocą ludzkiego habitat. Najlepszym tego przykładem są dwie wojny światowe XX w., które pociągnęły za sobą śmierć wielu milionów ludzi i ogromne zniszczenia ludzkiego dorobku. W zwały gruzów zostały zamienione takie miasta jak Stalingrad, Warszawa, Wrocław, Drezno… Jeszcze gorszy los spotkał Hiroszimę i Nagasaki. Obecnie, nawet lokalne konflikty np. wojna w Korei, wojna wietnamska, afgańska, czy konflikt na Bałkanach… spowodowały wiele ofiar w ludziach i przyniosły ogromne zniszczenia  w dobrach materialnych i sprzęcie wojennym. To do stulecia tych wojen (XX wieku) odnosi się stwierdzenie Papieża Jana Pawła II: „stulecie nasze było jak dotąd stuleciem wielkich niedoli człowieka, wielkich zniszczeń nie tylko materialnych, ale i moralnych, może nade wszystko moralnych (…); był to jak dotąd wiek, w którym ludzie ludziom ogromnie wiele zgotowali krzywd i cierpień” (RH, 17). Śmierć żołnierzy i cywilów jest najbardziej dramatycznym, ale nie jedynym skutkiem wojen w odniesieniu do człowieka. Wielu z tych, którym udało się przeżyć te konflikty, noszą do końca życia psychiczną ranę, która czyni z nich ludzi chorych, niezdolnych do normalnego życia w społeczeństwie. Dobrym tego przykładem są następstwa wojny amerykańsko-wietnamskiej. Poległo w niej 40 tys. Amerykanów, ale 500 tys. zostało naznaczonych syndromem wojny, psychicznie okaleczonych. Stąd weterani wojny wietnamskiej byli i są jeszcze nadal wielkim problemem dla Ameryki.

Dlaczego zatem państwa uciekają się do tak dramatycznego w skutkach środka rozwiązywania sporów, jakim jest wojna? Czy istnieje jednoznaczny powód wojny międzypaństwowej, a tym bardziej światowej. Czy zrozumienie, że pokój jest największym dobrem ludzkości przerasta umysły ludzi, a w szczególności polityków?

 

1. Pokój dobrem wspólnym ludzkości

 

a. Pojęcie dobra wspólnego

U podstaw powstawania wszelkich grup leży zawsze jakieś dobro;  jest to podzielany przez grupę systemem wartości, albo stawiane sobie przez członków grupy cele. W obu przypadkach chodzi o scalający jednostki element, tak że w następstwie stają się odrębną od innych jednostką społeczną.

Odnosząc się do tego wymogu konstytuowania się grupy katolicka nauka społeczna używa kategorii „dobra wspólnego”. Podobnie jak społeczeństwo nie jest jedynie sumą jednostek, a rzeczywistością sui generis, również dobro wspólne nie jest prostą sumą dóbr jednostek, ile raczej „obejmuje całokształt takich warunków życia społecznego, w jakich ludzie mogą pełniej i szybciej osiągnąć swą własną doskonałość” (MM, 65). Z powyższej definicji wynika, że: dobro wspólne w ostatecznym swoim odniesieniu ma zawsze na uwadze osobę ludzką, czyli jest dobrem ludzkiej osoby, ale jednocześnie nie jest utożsamiane z prywatnym interesem jednostek. Nadto, i to jest ogromnie ważne, obciąża odpowiedzialnością za jego realizację władze publiczne. Stąd „uznając dobro wspólne za wartość służącą organizacji życia społecznego i nowemu porządkowi ludzkiego współżycia, Kościół uwypukla jego wymiar ludzki oraz zdolność do ożywiania struktur społecznych – tak ich całości, jak i poszczególnych sektorów – oraz do stymulowania głębokich przemian, stosownie do wymogów sprawiedliwości społecznej” (W, 37).

Dobro wspólne społeczności państwowej obejmuje „zatrudnienie jak największej liczny pracowników, przeciwdziałanie tworzeniu się uprzywilejowanych grup społecznych, także wśród pracowników, odpowiednie dostosowanie płac do cen towarów; udostępnienie dóbr i usług kulturalnych jak największej liczbie obywateli; całkowitą likwidację bądź przynajmniej ograniczenie dysproporcji między poszczególnymi sektorami gospodarki, tj. między rolnictwem, przemysłem i usługami; zharmonizowanie produkcji dóbr z produkcją usług konsumpcyjnych, zwłaszcza świadczonych przez władze publiczne; dostosowanie w miarę możliwości sposobu produkcji do rozwoju nauki i techniki; wreszcie czuwanie nad tym, by osiągnięty dobrobyt służył nie tylko obcemu pokoleniu, lecz by uwzględniał także perspektywy przyszłości” (MM, 79).

 

b. Pokój dobrem wspólnym ludzkości

Dobro wspólne ludzkości domaga się, „by unikać złej woli we współzawodnictwie narodów w rozwijaniu potencjału gospodarczego, by popierać porozumienie oraz przyjazną i owocną współpracę gospodarczą między nimi, by wreszcie zabiegać skutecznie o rozwój gospodarczy tych krajów, których potencjał gospodarczy jest niedostateczny” (MM, 80). Z wymienionych elementów dobra wspólnego ludzkości przynajmniej dwa bezpośrednio odnoszą się do pokoju. Unikanie złej woli we współzawodnictwie między narodami i przyjazna między nimi współpraca. Pierwszy element wyklucza konfliktogenne postawy – niezdrowe współzawodnictwo; drugi – stanowi zespół pozytywnych postaw i działań. Wreszcie chociaż dobro każdego narodu stanowi element dobra wspólnego ludzkości, to żadną miarą nie wyczerpuje jego istoty. Każde dobro wspólne, łącznie z dobrem ludzkości ma swoje najgłębsze odniesienie do ludzkiej natury; „pozostaje całe i nieskażone tylko wtedy, gdy uwzględniwszy istotę i rolę dobra wspólnego, bierze się w nim pod uwagę dobro osoby” (PT, 55).

 

c. Doświadczenia wojen w XX w.

Chociaż wojen w XX wieku było wiele, to jednak dwie z nich miały zasięg światowy i dlatego są nazwane wojnami światowymi. Pierwsza trwała przeszło 4 lata (1914 – 1918), zaś druga 6 lat (1939 – 1945). Obydwie spowodowały śmierć wiele milionów ludzi tak żołnierzy jak i cywilów, ogromne zniszczenia dóbr materialnych, straty moralne i zniszczenie ogromnej ilości sprzętu wojennego[2]. W czasie pierwszej wojny światowej użyto po raz pierwszy gazu trującego; w czasie drugiej – posłużono się bombami atomowymi. Setki miast zostało zamienionych w stosy ruin, a dobytek wielu narodów uległ zniszczeniu.

Państwem, które inicjowało wojny w obu przypadkach była Rzesza Niemiecka. Pierwsza pod rządami cesarza Wilhelma II; druga za rządów kanclerza Adolfa Hitlera. Wprawdzie pierwszą wojnę rozpoczęły Austro-Węgry atakiem na Serbię, ale stało się to po uzyskania zapewnienia przez Rzeszę pomocy Naddunajskiej Monarchii. W przypadku II wojny światowej Rzesza zapoczątkowała wojnę atakiem na Polskę pierwszego września 1939r.

 

2. Zagrożenia pokoju

Pokój na świecie jest zagrożony na różne sposoby. Sytuację tę powodują różnego rodzaju antagonizmy i sprzeczne interesy grup społecznych, całych społeczeństw, a nawet bloków państw. Wydaje się jednak, że wszystkie można sprowadzić do trzech głównych kategorii: fałszywe ideologie, społeczna niesprawiedliwość i ograniczenie religijnej wolności lub religijny fanatyzm[3].

 

a. Fałszywe ideologie

Chociaż możliwe są wielorakie ideologie, które leżą u podstaw wojennego konfliktu, to dwie z nich jednoznacznie były źródłem wojny: faszyzm i komunizm.

Pierwsza z nich – faszyzm, ideologia wyrosła z przekonania, że o jakości społeczeństwa decydują zasadniczo czynniki biologiczne. To sama „natura” podzieliła ludzi na „lepszych” i „gorszych”, a więc wyznaczyła im miejsce w społeczeństwie, w jego strukturze. Zatem z natury rzeczy jedne grupy etniczne są wyższe od innych; jedna przewyższa inną. Ci „lepsi” są predestynowani do panowania nad „gorszymi”;  przeznaczeniem „gorszych” jest służba wybrańcom losu.  W konsekwencji ta ideologia „usprawiedliwiała nieograniczony prawie podbój innych narodów, ich zniewolenie, a nawet eksterminację”[4]. Oczywistym i niezaprzeczalnym tego przykładem była Trzecia Rzesza Niemiecka czasów Hitlera.

Jedną z przeszkód urzeczywistniania się tej ideologii jest wiara w Boga, która utrzymuje, że przed Bogiem wszyscy ludzie są równi. Trzeba zatem Boga „uśmiercić”. F. Nietzsche pisał: „Wy, ludzie wyżsi – tak oto pomrukuje ciżba – nie ma ludzi wyższych, jesteśmy wszyscy równi, człowiek jest człowiekiem, przed Bogiem – jesteśmy równi! Przed Bogiem! – Lecz oto ten Bóg umarł”[5]. Jeśli Bóg stał na przeszkodzie zapanowania rasy ludzi wyższych, to Jego śmierć usuwała tę przeszkodę. Trzeba było ogłosić Jego śmierć. „ O ludzie wyżsi – wołał Nietzsche – ten Bóg był waszym największym niebezpieczeństwem. Od czasu, gdy on w grobie legł, wyście dopiero zmartwychwstali. Teraz dopiero zbliża się wielkie południe, teraz dopiero człowiek wyższy staje się – panem!”[6].

Drugą ideologią, na bazie której wyrastały konflikty jest komunizm. Sednem tej ideologii jest materialnie zorientowany humanizm, otwarcie ateistyczny oraz fałszywe rozumienie i przekonanie o dziejowej misji proletariatu. Ateistyczny humanizm obdziera człowieka z wszelkich wymiarów sacrum i, przynajmniej teoretycznie, w centrum zainteresowań stawia człowieka. „Człowiek zagubił w religii swą własną istotę, wyrzekł się swego ludzkiego oblicza i teraz, kiedy wskutek postępu historii zachwiały  się podstawy religii, uświadamia sobie swą pustkę i brak oparcia. Nie ma jednak dla niego innego ratunku, nie może on w żaden sposób inny odzyskać swego ludzkiego oblicza, swej istoty, niż przez  zupełne przezwyciężenie wszelkich wyobrażeń religijnych i zdecydowany, szczery powrót nie do Boga, lecz do siebie samego”[7]. Szukanie kogoś ponad sobą, poza granicami czasu i przestrzeni jest bezcelowe. „Własna istota człowieka jest o wiele wspanialsza i bardziej wzniosła aniżeli urojona istota wszelkich możliwych ‘bogów’, które same są przecież jedynie bardziej lub mniej niewyraźnym i spaczonym obrazem człowieka”[8].

Wysiłków uszczęśliwienia człowieka nie należy kierować poza sferę doczesności. Człowiek jest wyłącznie materialnym elementem świata i z tym światem należy wiązać jego spełnienie i szczęście. Stanie się to wtedy, gdy niesprawiedliwy ze swej natury system kapitalistyczny zostanie zastąpiony przez nowy, sprawiedliwy, którego sednem jest społeczeństwo bezklasowe, uwolnione od wszelkich struktur, nierówności i wyzysku wyrosłych na bazie prywatnej własności środków produkcji. Stąd ich uspołecznienie jest „pozytywnym zniesieniem wszelkiej alienacji, czyli powrotem człowieka od religii, rodziny, państwa itp. do swego ludzkiego, to jest społecznego bytu”[9]. Klasą, która dokona tego światowego przewrotu społecznego jest klasa robotnicza, proletariat. Dokona tego na drodze rewolucji, a więc stosując przemoc.

Cechą wspólną powyższych ideologii jest przeciwstawienie: Bóg – człowiek. Według nich religia, która jest wiarą w istnienie Pana Boga, wyrywa  człowieka z jego naturalnego miejsca w świecie, by go umieścić w fikcyjnych „obłokach”[10]. Ma zatem miejsce podwojenie świata na świat  religijny wyobrażony i na świat rzeczywisty. Stąd deklaruje K. Marks: „Fakt, że podstawa ziemska odrywa się sama od siebie i utrwala się w obłokach jako samodzielne państwo, da się wytłumaczyć jedynie samorozdarciem  tej ziemskiej postawy”[11]. Religia wprowadza człowieka w świat fikcji, iluzji, proponuje mu iluzoryczne szczęście. Jej krytyka a następnie wyeliminowanie „uwalnia człowieka od omamienia po to, by myślał, działał, kształtował własną rzeczywistość jako człowiek, który wyzwolił się od omamienia i doszedł do rozumu; aby poruszał się on dookoła samego siebie, a więc dokoła rzeczywistego słońca”[12].

Dla chrześcijanina ideologia marksizmu jest nie do przyjęcia tak z racji ateistycznego materializmu, jak i proponowanych środków mających prowadzić do zmiany ustroju – przemocy. W pierwszym przypadku negowana jest wszelka transcendencja, pozamaterialna rzeczywistość; w drugim – proponuje się działanie, które sprzeciwia się nie tylko miłości, ale sprawiedliwości. Trzeba nadto dodać, że nawet jakakolwiek „zmitygowana” forma marksizmu nie jest do zaakceptowania. Podstawową racją takiego twierdzenia jest fakt, że marksizm jest ideologią holistyczną. Dlatego, jak to podkreśla Papież Paweł VI, „jest rzeczą niesłuszną i niebezpieczną zapominać o bardzo ścisłej więzi, jaka je ze sobą łączy, czy też przyjmować poszczególne elementy analizy marksistowskiej z pominięciem ich związku z ideologią; włączać się w walkę klas w jej marksistowskiej interpretacji, nie dostrzegając, że taka metoda prowadzi do społeczeństwa opartego na przemocy i do ustroju totalnego” (OA, 34).

Papież Jan XXIII w encyklice Mater et magistra odnosi się do tej sytuacji w bardziej jeszcze negatywnie jednoznacznych terminach: „żaden chyba przejaw głupoty nie wydaje się bardziej znamienny dla naszych czasów, jak dążenie do utworzenia trwałego i dostatniego porządku życia doczesnego, nie opartego na nieodzownym fundamencie, to znaczy pomijającym Majestat Boga. W ten sposób usiłuje się podkreślić dostojeństwo człowieka, wysuszywszy źródło, z którego to dostojeństwo wypływa i jest zasilane…” (MM, 217).

Sytuacja jest podobna, gdy jakąś rasę lub państwo czyni się najwyższą i ostateczną normą wszystkich wartości. Jest to bałwochwalcza cześć. Papież Pius XI odnosząc się jednoznacznie do sytuacji w nazistowskich Niemczech powiedział dobitnie: kto tak czyni „przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga-Człowieka, i daleki jest od prawdziwej wiary w Boga i od światopoglądu odpowiadającego takiej wierze” (MBS, 12). Nie mniej absurdalną rzeczą jest            mówić o Bogu narodowym, czy o religii narodowej. Stwórcę wszechświata nie można ograniczyć do Boga jednej rasy, boga narodowego; Bóg jest Prawodawcę i Bogiem wszystkich ludzi; wobec Jego wielkości wszystko jest nicością (MBS, 15).

 

b. Społeczna niesprawiedliwość

Jeśli jest prawdą, że opus iustitae pax (dziełem sprawiedliwości jest pokój) Iz 32,17), to prawdą jest również, że brak sprawiedliwości jest wielkim zarzewiem wojen. „Człowiek bowiem – jak stwierdza Instrukcja Kongregacji Nauki Wiary o niektórych aspektach ‘teologii wyzwolenia’ – nie zamierza dłużej biernie poddawać się wyniszczeniu przez nędzę i wynikające z niej następstwa: śmierć, choroby, poniżenia. Odczuwa on tę nędze jako nie dające się ścierpieć naruszenie jego wrodzonej godności” (Instrukcja, 10). Nie ma takiego poziomu życia, który mógłby funkcjonować dłużej, jeśli ma tam miejsce jakakolwiek forma dyskryminacji i niesprawiedliwości względem osób czy grup etnicznych. Każdy człowiek ma poczucie swojej godności, co zresztą ma swoje uzasadnienie w objawieniu. Pismo św. przypomina, że  wszyscy ludzie przed Bogiem są sobie równi. „Jeden jest bowiem Pan wszystkich” (Rdz 10,12). Tej godności nie tylko nie wolno nikomu w drugim człowieku znieważać czy ją pomniejszać, lecz nawet samemu człowiekowi nie wolno z niej rezygnować, ponieważ jest ona podstawowym wymiarem odniesienia stworzenia do Stwórcy (RN, 32).  Oczywiście nie chodzi o to, by dążyć do stworzenia równości w każdym wymiarze, ponieważ z natury ludzie nie są równi w wymiarze swoich możliwości fizycznych, intelektualnych czy moralnych… „Należy jednak – jak to podkreśla Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym  Gaudium et spes - przezwyciężać i usuwać wszelką formę dyskryminacji odnośnie do podstawowych praw osoby ludzkiej, czy to dyskryminacji społecznej, czy kulturalnej, ze względu na płeć, rasę, kolor skóry, pozycję społeczną, język lub religię, ponieważ sprzeciwia się ona zamysłowi Bożemu” (GS, 29).

Niesprawiedliwość może przyjmować różne formy: ekonomiczną, społeczną, kulturową… i mieć miejsce na różnych poziomach: jednostki, grup społecznych, klas społecznych, a nawet na forum międzynarodowym. W wymiarze ekonomicznym każdy człowiek ma prawo do godnego życia, a więc ma „prawo do rozwoju własnej osobowości i własnych zdolności w wykonywaniu zawodu, ma prawo do sprawiedliwej płacy… ma wreszcie prawo do pomocy na wypadek choroby i starości” (OA,14). Naruszeniem naturalnej sprawiedliwości jest też sytuacja kiedy „pracownik zmuszony koniecznością albo skłoniony strachem przed gorszym nieszczęściem, przyjmuje niekorzystne dla siebie warunki, które zresztą przyjmuje pod przymusem, ponieważ mu je narzuca właściciel warsztatu lub w ogóle pracodawca… (RN, 34).

Formą społecznej niesprawiedliwości jest każda forma dyskryminacji: ze względu na płeć, kolor skóry, pochodzenie czy religię. Dyskryminujące uprzedzenia nie mają racji bytu, ponieważ ludzie mają tę samą naturę, nadprzyrodzone przeznaczenie, a w konsekwencji tę samą godność. Zaś „we wspólnej ojczyźnie wszyscy powinni być równi wobec prawa, znaleźć jednakowy dostęp do życia gospodarczego, kulturalnego, politycznego i społecznego i w równej mierze korzystać z bogactw narodowych” (OA, 16).

Ciągle obecną formą niesprawiedliwości jest społeczna marginalizacja i wykluczenie. Jeśli dawniej były one związane z wrodzonym niskim statusem społecznym, to obecnie jej bazą jest status zdobywany. Jednostki czy grupy społeczne z różnych racji nie osiągają wysokiego statusu społecznego lub w pewnym czasie czy w określonych sytuacjach go tracą. Płaszczyzną, na której to się rozgrywa, jest liberalizm społeczny i ekonomiczny. Każdy, kto w ramach tego systemu z jakichkolwiek powodów nie wytrzymuje konkurencji jest marginalizowany. Rzecz bowiem w tym, że „w świecie, gdzie (…) pieniądz i bogactwo są miarą wszystkiego, gdzie wolnorynkowość narzuca swoje nieubłagalne prawa każdej dziedzinie życia, autentyczna etyka ludzka wydaje się obcym ciałem, przeżytkiem, rodzajem meteorytu kontrastującym nie tylko z konkretnymi zwyczajami życia, ale także z podstawą sposobu myślenia”[13]. Taką kategorię ludzi doznających współcześnie niesprawiedliwości są ludzie starsi, niepełnosprawni i społecznie nieprzystosowani. Jest rzeczą konieczną „aby ich odnaleźć, pomóc im i bronić ich miejsca i godności w społeczeństwie wyzutym z ludzkich uczuć wskutek konkurencji i pogoni za zyskiem” (OA, 15).

Społeczne zaangażowanie na tym poziomie wymaga wnikliwego przeanalizowania konkretnych sytuacji, „by u samego źródła uchwycić przyczynę niesprawiedliwości i starać się stopniowo zbliżać do coraz pełniejszej sprawiedliwości”(OA, 15). Istnieje absolutna konieczność stworzenia społeczeństwa sprawiedliwego, opartego na braterstwie, ponieważ tylko takie społeczeństwo warunkuje trwały pokój. Wtedy bogaci i możni „zmienią (…) swoją obojętność względem biednych na serdeczną i czynną miłość, chętnym sercem przyjmą ich słuszne żądania, a możliwe winy i błędy wybaczą. Robotnicy zaś szczerze stłumią w sobie nienawiść i zazdrość klasową, rozbudzane dziś tak zręcznie przez zwolenników walki klas, i przyjmą tę rolę w społeczeństwie, którą im opatrzność przeznaczyła, a nawet będą ją sobie wysoko cenili, wiedząc, że każdy  zależnie od swego zawodu i obowiązku współpracuje na rzecz dobra wspólnego…” (QA, 137). To samo odnosi się do stosunków międzynarodowych. Papież Pius XII wylicza w Bożonarodzeniowym orędzie w 1941 r. warunki prawdziwego międzynarodowego ładu. Są nimi: poszanowanie wolności i godności innych narodów, nawet jeśli są one liczbowo małe; poszanowanie ich odrębności kulturowej, sprawiedliwa ekonomiczna wymiana bez ich eksploatacji, dotrzymywanie umów i traktatów[14].

 

c. Ograniczanie religijnej wolności. Brak religijnej tolerancji

W ramach przysługujących człowiekowi jako osobie ludzkiej praw, prawo do wyznawania własnej religii jest podstawowym. Religia bowiem dotyka ogromnie ważnej dla człowieka sfery życia – sacrum. Stąd „wszyscy ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to poszczególnych ludzi, czy to zbiorowisk społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej, tak aby w sprawach religijnych  nikogo nie przymuszano do działania wbrew jego sumieniu ani nie przeszkadzano mu w działaniu według swego sumienia prywatnym i publicznym, indywidualnym lub w łączności z innymi, byle w godziwym zakresie” (DH, 2).

Ograniczenie wolności religijnej ma miejsce wtedy, gdy siłą albo zastraszaniem narzuca się obywatelom religię albo zabrania się im ją wyznawać; gdy zabrania się komukolwiek wstąpienia do grupy religijnej lub jej opuszczenia, gdy dyskryminuje się kogoś z racji wyznawanej religii…

Ograniczenie wolności religijnej dyskryminuje ludzką osobę, a więc zadaje jej gwałt, ale także sprzeciwia się Bożemu porządkowi, którego elementem składowym jest ludzka wolność. Stąd „władza cywilna, której właściwym celem jest troszczenie się o wspólne dobro doczesne, powinna uznawać życie religijne obywateli i sprzyjać mu, ale jeśli pozwala sobie kierować aktami religijnymi albo przeszkadzać im, to należy stwierdzić, iż przekracza wyznaczone dla niej granice” (DH, 3).

Ograniczanie wolności religijnej może przyjąć formę braku tolerancji ze strony innych grup religijnych. Ujawniający się w ten sposób spór niszczy ład społeczny, antagonizuje strony w konflikcie, a niekiedy prowadzi do otwartej wojny. Zaś konflikty na tle religijnym są najbardziej ostrymi konfliktami. Historia zna ich przykłady. Z tej racji „w realizowaniu swych praw poszczególni ludzie i grupy społeczne mają moralny obowiązek zwracania uwagi i na prawa innych, i na swoje wobec nich obowiązki, i wspólne dobro wszystkich. Wobec wszystkich należy postępować sprawiedliwie i humanitarnie” (DH).

Wymienione skrajne postawy względem religii stanowią nie tylko potencjalne źródło konfliktu, ale są poważną przeszkodą w realizowaniu dobra wspólnego. Zwrócił na to uwagę Papież Benedykt XVI w encyklice Caritas in veritate: „Wykluczenie religii ze sfery publicznej, podobnie jak fundamentalizm religijny z drugiej strony, przeszkadzają w spotkaniu osób oraz ich współpracy dla dobra ludzkości” (…) W laicyzmie i fundamentalizmie zatraca się możliwość owocnego dialogu i pożytecznej współpracy między rozumem a wiarą religijną  (…) rozum zawsze potrzebuje oczyszczenia ze strony wiary,  (…)  Ze swej strony religia potrzebuje zawsze oczyszczenia przez rozum, by ukazać swoje autentyczne ludzkie oblicze” (CV, 56).

 

3. Nowa świadomość pokoju jako dobra wspólnego

Dramatyczne doświadczenia wojen, w szczególności II wojny światowej nie spowodowały radykalnego odwrotu od stosowania przemocy i siły w stosunkach między państwami. Potwierdzają to liczne wojny o charakterze lokalnym. Można pokusić się o stwierdzenie, że nawet po tym dramatycznym doświadczeniu aż po dzień dzisiejszy nie było ani jednego dnia na świecie, bez wojennego konfliktu. Zaś państwem, które najczęściej było zaangażowane w te konflikty to Stany Zjednoczone. Wynika to z roli żandarma światowego, jaką pełni to państwo. Z racji bowiem swojego potencjału militarnego jest ono w stanie prowadzić wojnę w każdym miejscu na świecie.

Niezależnie od tego należy podkreślić, że świadomość potrzeby budowania pokoju znacznie się utrwaliła pomiędzy ludźmi na świecie. Coraz więcej ludzi angażuje się w  budowanie pokoju[15], powstają struktury o charakterze międzynarodowym; których celem jest zabieganie o pokój. Najważniejszą z nich jest Organizacja Narodów Zjednoczonych, skupiająca wszystkie państwa na świecie, co w dużej mierze stanowi instrument zapobiegania konfliktom i budowania powszechnego zaufania. W Europie została stworzona Unia Europejska wiążąca na różne sposoby należące do niej państwa. U jej podstaw leżała  Europejska Wspólnota Węgla i Stali założona w 1951 r. z inicjatywy Roberta Schumana, Konrada Adenauera, Jean Monnte, Alicide de Gaspari i Paul’a Henri Spaaka. Jan Paweł II odnosząc się do ich zasług w tym zakresie powiedział: „Ich zasługą jest to, że nie pogodzili się z rozbiciem Europy, co umożliwiło jej odbudowę, rozwinięcie jakże wspaniałego dziedzictwa kulturowego i materialnego, odnalezienie dawnego dynamizmu nawiązującego do pozytywnych inspiracji płynących z historii”[16].

Ujmując problem od strony negatywnej trzeba zaznaczyć, że pewne postawy i działania nie prowadzą do celu, jakim jest pokój. Zwykle jest nim: fałszywy pacyfizm, który bardziej niż do prawdziwego pokoju zmierza do uśpienia przeciwnika. Metodą, jaką posługują się ci fałszywi prorocy pokoju jest pustosłowie, banały, ogólniki… Jest to zabieg bardziej propagandowy niż faktyczne zaangażowanie na rzecz pokoju. Drugą postawą, która nie służy pokojowi jest chęć odwetu. Doznanie krzywdy zwykle powoduje wrogie postawy i pragnienie zemsty. Konieczną jest rezygnacja z odwetu. Zemsta i nieprzejednana postawa jednoznacznie sprzeciwiają się pokojowi. Wreszcie nie służy pokojowi wszelka retoryka stosowania przemocy. Należą do niej hasła rewolucyjne, gwałtowny opór. Rzecz bowiem w tym, że dzisiejsze ofiary przemocy jutro mogą stać się jeszcze gorszymi oprawcami. Najlepszym tego przykładem są rewolucje francuska czy bolszewicka. Stworzony przez nie terror przewyższał wielokrotnie doznane krzywdy[17].

Nie ma i pewnie nigdy nie będzie doskonałej wspólnoty państw. Oznacza to, że sporne kwestie będą się pojawiać w różnych miejscach i w różnym natężeniu. Ale jak zauważa Papież Jan XXIII  w obecnej epoce „byłoby nonsensem uważać wojnę za odpowiedni środek przywrócenia naruszonych praw” (PT 127), ponieważ jak to już wcześniej stwierdził Papież Pius XII „przez, pokój nic nie ginie, przez wojnę można utracić wszystko”[18]. Stąd wszelkie spory należy rozwiązywać nie przy użyciu siły, a na drodze porozumień i rokowań (PT 126). Rzecz bowiem w tym, że – jak podkreśla Papież Pius XII – „Mieczem można dyktować warunki rozejmu, lecz nie stworzy się pokoju” (SP).

 

4. Pokój dobrem wspólnym in statu fieri

Obecnie, 68 lat od zakończenia II wojny światowej można zauważyć, że w sprawie pokoju na świecie istnieje kilka opinii: pierwsza utrzymuje, że pełny pokój nie jest możliwy do osiągnięcia; druga identyfikuje pokój ze zwykłym rozejmem i wreszcie trzecia, że pokój jest możliwy, ale należy o niego cięgle zabiegać.

Opinia utrzymująca, że pokój nie jest możliwy do osiągnięcia wyrasta w kontekście rozumienia samego społeczeństwa i bazy jego funkcjonowania. W tej filozofii akcentuje się wrodzone, egoistyczne postawy ludzi, które ich orientują na realizację własnych interesów. Człowiek człowiekowi był i nadal jest wilkiem – homo homini lupus, a „ludzkie uczucia i pasja nie wygasają. Egoizm jest chwastem, którego nigdy nie można do końca wyplenić z ludzkiej psychiki”[19]. Pokój, posługując się teorią kultury Z. Freuda, jest budowlą wznoszoną na podminowanym placu. „Pierwotne, dzikie i złe popędy ludzkości nie znikają w żadnej jednostce, lecz istnieją dalej, acz w stanie zrepresjonowania (…) i czekają na sposobność do rozwinięcia znowu swego działania”[20]. Skoro zatem sednem ludzkich interakcji jest konflikt i walka, pokój na dłuższą metę jest nieosiągalny.

Ten rodzaj filozofii nie tylko tłumaczy konflikty i wojny, ale także znajduje swój wyraz w praxis życia społeczno-ekonomicznego wyznaczając podstawowe priorytety polityki. Można je wyrazić w następującej sentencji: najpierw miecz a pług później!. Konsekwencje takiej postawy odbijają się zawsze na poziomie życia ludzi każdego społeczeństwa. Jednak najbardziej cierpią z tego powodu obywatele państw rozwijających się, które mają do nadrobienia zapóźnienia w rozwoju. W ramach tej polityki nie tylko nie nadrabiają zapóźnień, a cofają się wstecz. Dzieje się tak dlatego, że „narzucają sobie ogromne wyrzeczenia, redukując fundusze na zaspokojenie takich podstawowych potrzeb jak wyżywienie, opieka lekarska, oświata, drogi, budownictwo mieszkaniowe, (…) jedynie po to, aby zbroić się, budzić lęk i narzucać władzę swym sąsiadom”[21].

Teoria utrzymująca, że pokój to w rzeczy samej swoisty rozejm; jest jedynie stanem przejściowym, jest doraźnym i kruchym przystosowaniem do nowej sytuacji. Wrogie sobie strony wprawdzie nie walczą, a zawieszają jedynie akcję zbrojną, pozostając w swoich okopach. Póki co równowaga sił stron każe im powstrzymać się od zbrojnej akcji. Nowy konflikt to kwestia czasu. Tę sytuację Papież Paweł VI nazywa karykaturą pokoju, przemocą stającą się prawem, hipokryzją… Ta namiastka pokoju nie zaspokaja i nie może zaspokoić pragnienia prawdziwego pokoju. Stąd pyta Papież: czy „ludzkość miałaby się zadowolić pokojem, który jest wynikiem dyplomatycznych sztuczek i pewnego uregulowania antagonistycznych interesów i niczego więcej?[22]. Gwarancja pokoju musi mieć inną bazę – solidną i trwałą. Musi opierać się: na wzajemnym zaufaniu (PT, 113).

To, że dziś pokój jest wielce zagrożony nie podlega dyskusji. Wprawdzie niektóre kontynenty cieszą się względnie długim spokojem, ale kwestia ostatecznego pokoju pozostaje cięgle kwestią otwartą. Tego pokoju jeszcze nie ma na świecie, a przemysł zbrojeniowy pracuje całą parą. Obecnie tzw. państwa atomowe zgromadziły 19 tys. głowic atomowych. Ich użycie przyniosłoby nie tylko zagładę walczących stron, ale spowodowałoby zgubne następstwa wynikłe z zastosowania tego rodzaju broni. Nawet dwudziesta część wspomnianego arsenału atomowego, byłyby w stanie uśmiercić całą ludzkość ziemskiego globu. Prowadzony na szeroką skalę wyścig zbrojeń stanowi podstawowe zagrożenie dla pokoju na świecie, i „jeśli nadal będzie trwać, spowoduje kiedyś wszystkie zgubne klęski, do których już przygotowuje środki” (KDK, 81).

Ten stan rzeczy stawia problem wojny i pokoju w całkowicie nowym świetle. Dziś do utrwalenia pokoju należy zaprzęgać wszelkie siły. Pokój staje się dobrem nadrzędnym ludzkości. W jego możliwość trzeba nie tylko wierzyć, ale nade wszystko kłaść pod niego podwaliny i budować jego zręby. W żadnym zaś przypadku nie należy pozostawić jego losu na pastwę zdarzeń. Usilnie apelował o to Papież Paweł VI w swoim orędziu. „Nie pozwólmy zwyrodnieć idei pokoju, nadziei na pokój, dążeniu do pokoju, doświadczaniu go”[23]. Pokój ze swej natury jest racjonalny, wyważony i wielkoduszny, jest stanem ducha. Pokoju potrzebują żywi, ale apelują o niego ofiary wojen. To ich głos „wznosi się z pola bitew dwóch wojen światowych i z pobojowisk przesiąkniętych krwią podczas nowych, współczesnych nam konfliktów zbrojnych. To tajemniczy i przerażający głos poległych ofiar i minionych starć., to westchnienie płynące z niezliczonych mogił na cmentarzach wojskowych i z Grobów Nieznanego Żołnierza. Chór ten woła: pokoju, pokoju”[24].

Niezależnie od faktu, że dziś pokój jest cięgle zagrożony, a droga do jego całkowitego osiągnięcia długa, to szanse na jego osiągnięcie są większe niż kiedykolwiek. Jest ku temu kilka racji. Pierwszą jest nowy rodzaj stosunków pomiędzy państwami. I tak: „wzmogła się znacznie wymiana nie tylko dóbr i zdobyczy nauki, ale także ludzi … zacieśniły się bardzo stosunki między obywatelami, rodzinami, ale także średnimi zrzeszeniami rozmaitych narodów; częściej też odbywają się spotkania przywódców różnych państw (PT, 130).  Po drugie wzrasta współzależność ekonomiczna państw w ramach procesu globalizacji[25]: „Sytuacja gospodarcza jednych krajów zaczyna zależeć coraz bardziej od sytuacji gospodarczej innych, i to tak dalece, że narody zaczynają stopniowo tworzyć między sobą wspólnoty gospodarcze, z połączenia zaś między nimi powstaje jakby jakiś ogólnoświatowy ustrój gospodarczy (PT, 130). Po trzecie „ład społeczny, bezpieczeństwo i pokój w każdym państwie są z konieczności związane z tymi samymi zjawiskami w innych państwach” (PT, 130). Wreszcie działająca od ponad sześciu dekad Organizacja Narodów Zjednoczonych  stanowi początek doskonalszej jak się ma nadzieję organizacji, która stanie na straży światowego pokoju.

W odniesieni do Organizacji Narodów Zjednoczonych należy zmierzać do udoskonalania jej metod działania i  wyposażenia w instrumenty, dzięki którym skutecznie realizowałyby swoją misję. Docelowo chodzi o to, by w przyszłości stworzyć władzę powszechną władzę światową, „której zasięg winien rozciągać się na cały świat i która powinna dysponować odpowiednimi środkami, wiodącymi do powszechnego dobra wspólnego (…) (natomiast) powinna być ustanowiona w wyniku zgodnego porozumienia wszystkich narodów, a nie narzucona przemocą” (PT, 138). Trzeba jednak przyznać, że wspólnota międzynarodowa nie dojrzała póki co do podjęcia takich kroków. Wielkie mocarstwa niechętnie zrezygnowałyby z ich roli, jaką pełnią w świecie. Poza tym  koniecznym warunkiem, jaki trzeba by spełnić, by stworzyć taką władzę, to rozbrojenie. Na dzień dzisiejszy warunek  nie do spełnienia. Większość państw na świecie nie tylko nie redukuje swojego arsenału, a jeszcze bardziej go rozbudowuje.

Wreszcie należy sobie uświadomić, że wojna ma swoje najgłębsze odniesienie do wnętrza człowieka – jego serca. Rzecz w tym, że przemoc i wojny wyrastają w pierwszym rzędzie na bazie nieładu moralnego, nieładu serca. Gwałt, którego sprawcą był Kain zrodził się najpierw w jego sercu, a dopiero później zmaterializował się w bratobójczym czynie. Historia i doświadczenie jednoznacznie potwierdzają tę prawidłowość. Wręcz należy zauważyć, że nienawiść, nawet jeśli rodzi się w ramach doznawanej krzywdy, jest na wskroś konfliktogenna i prowadzi do eskalacji wojny. Odwrotnie – prawdziwy pokój jest zawsze i to w pierwszym rzędzie owocem ducha – „nowego serca”. Jego cechami są: wolność, poczucie sprawiedliwości, solidarności z innymi, braterstwa i wreszcie miłości. Tak jak „nowe serce” nie jest jedynie darem nieba, ale i rezultatem wysiłków jednostki, podobnie pokój jest darem Księcia Pokoju, ale też wymaga  od każdego czujności i niestrudzonych wysiłków; troska o budowanie pokoju jest  powinnością wszystkich!

 

Zakończenie

Chociaż jest rzeczą prawie oczywistą, że pokój jest dobrem najwyższym ludzkości, to wcale nie oznacza, że jest łatwym do osiągnięcia. Jest on bowiem uwarunkowany szeregiem czynników o których była mowa wcześniej. Papież Jan XXIII  żywił jednak nadzieję, „że narody poprzez ustalanie wzajemnych kontaktów i porozumień dojdą do lepszego poznania łączących je więzów ludzkiej natury. Zrozumieją dokładniej, że do podstawowych obowiązków, wypływających ze wspólnej natury, należy liczenie się ze zwyczajami poszczególnych ludzi i narodów w oparciu nie o strach, lecz o miłość” (PT,129). To zaś powstrzyma je od wrogich poczynań, a zwłaszcza militarnego konfliktu w ramach ludzkiej solidarności. Bo, jak zauważył następca Jana XXIII, Papież Paweł VI, źli to bracia, którzy ze sobą walczą. Stąd, jeśli ludzie chcą być braćmi muszą odłożyć z rąk broń. „Nie można miłować z bronią w ręku. Broń (…) rodzi złe sny, podsyca złe uczucia, wywołuje koszmary, nieufność i złowieszcze postanowienia; wymaga olbrzymich wydatków; hamuje wykonanie planów użytecznych prac przesiąkniętych duchem solidarności, wypacza psychikę ludzką”.[26] Już obecnie jest szansa, by urzeczywistnić Izajaszową wizję: „(…) swe miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy” (Iz 2,4). Ten wysiłek jest tak dalece konieczny, że jak powiedział John Kennedy, jest warunkiem przetrwania: „Ludzkość musi położyć kres wojnie, w przeciwnym razie wojna położy kres ludzkości”.

Jednak trwały i powszechny pokój jest uwarunkowany zmianą mentalności ludzi i utrwaleniem się w społeczeństwach i między nimi zasad sprawiedliwości. W pierwszym przypadku chodzi o to, że „pokój jest przede wszystkim stanem ducha… (dlatego) konieczna jest pedagogika nowa i powszechna pedagogika pokoju”[27]. W drugim chodzi o najgłębsze uwarunkowanie społecznego i światowego pokoju. Dobitnie zwrócił na to uwagę Papież Pius XII: „Duszą pokoju godnego tego imienia, jego duchem ożywczym, może być tylko jedno: sprawiedliwość, która bezstronną miarą oddaje wszystkim to, co się każdemu należy, i od wszystkich wymaga tego, do czego każdy jest zobowiązany; sprawiedliwość, która nie daje wszystkiego, ale wszystkich darzy miłością i nikomu nie wyrządza krzywdy; sprawiedliwość,

 

[1] Mając na uwadze oczywisty fakt wojen, które były udziałem społeczeństw wypracowano w przeszłości doktrynę na temat wojny i pokoju. Jej sednem jest pojęcie wojny sprawiedliwej. Wojnę można uznać za sprawiedliwą, o ile spełnione są trzy warunki: wojna musi mieć charakter państwowy czyli może ją prowadzić legalna władza państwowa; po drugie wojna jest reakcją na niesprawiedliwe działania agresora i po trzecie wojna ma być koniecznym środkiem przeciwstawienia się złu, a nie sposobem osiągania innych celów, na przykład zdobyczy terytorialnych czy sławy. Zob. J. Hőffner, Problem pokoju w świetle wiary chrześcijańskiej, „Chrześcijanin w Świecie” 124(984), s. 66-67.

[2] W czasie I wojny światowej zginęło 7,4 miliona żołnierzy i około 5 milionów cywili; zostały zatopione 672 okręty różnych bander i rożnego przeznaczenia, zostało zniszczonych tysiące domostw i znaczna część wszelkiej infrastruktury państw Europy. Zob. J. Piekałkiewicz, Kalendarium wydarzeń I wojny światowej, Janki 1988, s. 589.

Straty spowodowane przez drugą wojnę światową są prawie nie do oszacowania. Ich ogrom przerasta wszelką wyobraźnię. Dość powiedzieć, że w 1942 r. na rosyjskim froncie stanęły naprzeciw siebie ogromne siły militarne. Wehrmacht i sojusznicy (Rumunia, Węgrzy i Włosi) mieli: 1011500 żołnierzy, 10290 armat, 675 czołgów i 1216 samolotów. Armia czerwona zgromadziła: 1000500 żołnierzy, 13541 armat, 894 czołgów i 1115 samolotów. Zob. J. Piekałkiewicz, Kalendarium wydarzeń II wojny światowej, Janki 1988, s. 1942.

W czasie drugiej wojny światowej zginęło około 72 mln ludzi. W tym było 25 mln żołnierzy i 61 mln cywilów.  Ci ostatni byli ofiarami działań wojennych, ale w niemniejszym stopniu zaplanowanej eksterminacji  w obozach koncentracyjnych, sowieckich łagrach. Zob. http://pl.wikipedia.org/wiki/ofiary_w_II_wojnie_%C%9Bwiatowe, 2013-02/09.

[3] W. Majkowski, Pokój największym dobrem ludzkości, „Chrześcijanin w świecie”, 191(1993), nr 2, s. 117.

[4] Tamże, s. 118.

[5] F. Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra, Warszawa 1923, s. 337.

[6] Tamże, s. 337-338.

[7] F. Engels, Sytuacja Anglii, w: Dzieła, Warszawa 1949, t. I, s. 806.

[8] Tamże.

[9] K. Marks, Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r., w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, Warszawa 1962, t. I, s. 807.

[10] Według L. Feuerbacha wiara w Boga szkodzi człowiekowi, ponieważ wyrwała go z „jego związku ze światem i uczyniła istotą pyszną, wynoszącą swoje ja ponad przyrodę”. L. Feuerbach, Wykłady o istocie religii,  Warszawa 1953, s. 45. Ta postawa jest swoistym egoizmem człowieka. Prawdziwa religia to religia rozpoznana „w której nie będzie nic prócz człowieka”. Tamże, s. 31.

[11] K. Marks, Tezy o Feuerbachu, w: K. Marks, F. Engels, O religii, Warszaw 1956, s. 65.

[12] K. Marks, Przyczynek do krytyki heglowskiej teorii prawa, w: K. Marks, F. Engels, O religii, Warszawa 1956,  s. 36-37. W ten tok myślenia wpisuje się również filozofia J.P. Sartre’a. Jeden z bohaterów jego sztuki - Gőtz wołał: „Jeśli Bóg istnieje człowiek jest nicością” i dalej: „A jeśli Bóg nie istnieje (…) nie ma już nieba, nie ma już piekła; nic, tylko ziemia”. J.P. Sartre, Le diable et Bon Dieu, Paris 1951, s. 268.

[13] Raport o stanie wiary. Z ks. Kardynałem Josephem Ratzingerem rozmawia Vittorio Messori, Warszawa 1986, s. 71.

[14] Pius XII, Orędzie w wigilię Bożego Narodzenia 1941 r., 13-18.

[15] To zaangażowanie znalazło nawet kiedyś absurdalne sformułowanie: „wojna o pokój”!

[16] Jan Paweł II, Przemówienia i homilie, Kraków 1997, s. 137.

[17] Zob. J. Hőffner, Problem…, dz. cyt., s. 69-72.

[18] Pius III, Orędzie radiowe z dnia 24 sierpnia 1939 r., AAS 31(1939), s. 334.

[19] Paweł VI, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1972, p. 5.

[20] J. Szacki, Historia myśli socjologicznej, Warszawa 2002, s. 341.

[21] Paweł VI, Orędzie na… dz. cyt., p. 5.

[22] Tamże, p. 4.

[23] Tamże, p. 10.

[24] Tamże, p. 6.

[25] Zob. W. Majkowski, Rodzina polska w kontekście nowych uwarunkowań, Kraków 2010 r., s. 140-149.

[26]Paweł VI,  Orędzie do Narodów Zjednoczonych , 4 października 1965 r., p. 5

[27] Paweł VI, Orędzie na…, dz. cyt., p. 7.